W Narnii widziałam już wiele dziwnych rzeczy,
ale tego nic nie przebije.
Jestem głupia.
Poszłam dalej, pamiętając o tym, że najlepiej jest mieć górę Pir przed sobą – prędzej czy później, idąc w tym kierunku, natrafię na wodę, bo na pustyni bardzo szybko wyczerpują się jej zapasy. Na samym początku drogi natknęłam się na jezioro, ale nie było mowy o powrocie do punktu wyjścia. Wtedy, jeżeli rzeczywiście Kalormeńczycy mnie gonią, na pewno nie zdążę uciec. Zerknęłam na zranione ramię. Na liściu już wykwitła czerwona plama, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Po zmroku zmienię sobie "bandaż".
W stopy parzył mnie piasek, mimo grubej podeszwy, nagrzewający się z każdą chwilą coraz bardziej. Słońce zaraz będzie górować. Westchnęłam mimowolnie. W takim tempie do Narnii wrócę...
Szybko odskoczyłam i instynktownie wyjęłam nóż. Nagle przede mną wyrosło drzewo – ot, tak! Po prostu wyrosło! – i zaczęło się ruszać. Wierzba nieco się zmniejszyła, zaczynając przybierać postać człowieka. W Narnii widziałam już wiele dziwnych rzeczy, ale tego nic nie przebije. Stał przede mną chłopak o blond włosach, w które wplątały się liście. Miał szczupłą sylwetkę i umięśniony tors oraz ramiona. Ubrany był tylko w spodnie. Patrzył na mnie z zaciekawieniem w szarych oczach.
– No weź, z nożem, w biały dzień? – oburzył się, ale kącik jego ust delikatnie uniósł się ku górze. – Przecież to zamach na moje życie!
Mimowolnie parsknęłam śmiechem.
– A tak na serio. Co robisz na pustyni? Jesteś sama? – zapytał. Przyjrzałam mu się bacznie. Nie wyglądał, jakby był z Kalormenu.
– Nie muszę ci nic mówić. – mruknęłam. – A poza tym, to chyba przede mną wyrosło drzewo, które zmieniło się w... no, ciebie!
– Uwierzyłabyś, gdybym ci powiedział, że jestem driadą płci męskiej, której roślina może się przemieszczać nawet w ekstremalnych warunkach? – Pokręciłam głową przecząco, a on westchnął i przewrócił oczami. – To dobrze, bo nie jestem.
– W takim razie czym jesteś? – zapytałam. Dokąd ta rozmowa w ogóle zmierza?
– Drzewem – odpowiedział wymijająco. – Człowiekiem, człekokształtnym, niech to panienka nazywa, jak chce.
– Panienka? Naprawdę? – jęknęłam. – Nie mogłeś mnie inaczej nazwać? Nie lubię tego.
Blondyn przewrócił oczami.
– W takim razie, jak się nazywasz? Ja jestem Mike – przedstawił się. Mike... nigdy nie słyszałam takiego imienia. Nieufnie uścisnęłam jego dłoń, którą wyciągnął chwilę potem.
– Emilia.
– Mogę ci towarzyszyć w podróży? Mam dość samotności. Prooszę. – Uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Prawie go nie znam, wyrósł przede mną, ale.. nie wierzyłam jeszcze długo w to, co zrobiłam. Zgodziłam się i to był duży błąd, o czym miałam się w przyszłości przekonać.
Jestem głupia.
Poszłam dalej, pamiętając o tym, że najlepiej jest mieć górę Pir przed sobą – prędzej czy później, idąc w tym kierunku, natrafię na wodę, bo na pustyni bardzo szybko wyczerpują się jej zapasy. Na samym początku drogi natknęłam się na jezioro, ale nie było mowy o powrocie do punktu wyjścia. Wtedy, jeżeli rzeczywiście Kalormeńczycy mnie gonią, na pewno nie zdążę uciec. Zerknęłam na zranione ramię. Na liściu już wykwitła czerwona plama, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Po zmroku zmienię sobie "bandaż".
W stopy parzył mnie piasek, mimo grubej podeszwy, nagrzewający się z każdą chwilą coraz bardziej. Słońce zaraz będzie górować. Westchnęłam mimowolnie. W takim tempie do Narnii wrócę...
Szybko odskoczyłam i instynktownie wyjęłam nóż. Nagle przede mną wyrosło drzewo – ot, tak! Po prostu wyrosło! – i zaczęło się ruszać. Wierzba nieco się zmniejszyła, zaczynając przybierać postać człowieka. W Narnii widziałam już wiele dziwnych rzeczy, ale tego nic nie przebije. Stał przede mną chłopak o blond włosach, w które wplątały się liście. Miał szczupłą sylwetkę i umięśniony tors oraz ramiona. Ubrany był tylko w spodnie. Patrzył na mnie z zaciekawieniem w szarych oczach.
– No weź, z nożem, w biały dzień? – oburzył się, ale kącik jego ust delikatnie uniósł się ku górze. – Przecież to zamach na moje życie!
Mimowolnie parsknęłam śmiechem.
– A tak na serio. Co robisz na pustyni? Jesteś sama? – zapytał. Przyjrzałam mu się bacznie. Nie wyglądał, jakby był z Kalormenu.
– Nie muszę ci nic mówić. – mruknęłam. – A poza tym, to chyba przede mną wyrosło drzewo, które zmieniło się w... no, ciebie!
– Uwierzyłabyś, gdybym ci powiedział, że jestem driadą płci męskiej, której roślina może się przemieszczać nawet w ekstremalnych warunkach? – Pokręciłam głową przecząco, a on westchnął i przewrócił oczami. – To dobrze, bo nie jestem.
– W takim razie czym jesteś? – zapytałam. Dokąd ta rozmowa w ogóle zmierza?
– Drzewem – odpowiedział wymijająco. – Człowiekiem, człekokształtnym, niech to panienka nazywa, jak chce.
– Panienka? Naprawdę? – jęknęłam. – Nie mogłeś mnie inaczej nazwać? Nie lubię tego.
Blondyn przewrócił oczami.
– W takim razie, jak się nazywasz? Ja jestem Mike – przedstawił się. Mike... nigdy nie słyszałam takiego imienia. Nieufnie uścisnęłam jego dłoń, którą wyciągnął chwilę potem.
– Emilia.
– Mogę ci towarzyszyć w podróży? Mam dość samotności. Prooszę. – Uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Prawie go nie znam, wyrósł przede mną, ale.. nie wierzyłam jeszcze długo w to, co zrobiłam. Zgodziłam się i to był duży błąd, o czym miałam się w przyszłości przekonać.
Jestem głupia.
***
Krótkie, nudne i dodane sześć dni po poprzednim – ja to wszystko wiem, ale mam sensowne wytłumaczenie.
Nauka, nauka, nauka.
Oceny na koniec roku nie są kolorowe, muszę poprawiać na min. czwórki ( moi rodzice są wymagający, chcą, abym miała najwyższą średnią w klasie ), tak więc rozdziały będą krótsze i w większych odstępach czasowych. Wybaczcie mi to, ale gdy będę miała więcej dni wolnych, ureguluję to wszystko.
A pozatym widzicie to, co ja? :D Shy wykonała naprawdę kawał dobrej roboty – myślę, że szablon zagości tu na długo.
A pozatym widzicie to, co ja? :D Shy wykonała naprawdę kawał dobrej roboty – myślę, że szablon zagości tu na długo.
Tak, Shy robi prześliczne szablony. Zamówiłam i niej na mojego bloga jeszcze przed Piekielnymi Wrotami i był równie ładny.
OdpowiedzUsuńTrudno, że rozdział krótki, ale też bardzo fajny. Mike mnie zauroczył. Był uroczy i słodziutki. Nie chciało mi się wierzyć, że jest męską driadą. To... dziwne.
Ciekawi mnie, dlaczego okaże się niebezpieczny dla Emilii. Jest szpiegiem z Kalormenu?
Hmm..
UsuńMoże, może. ;)
Rzeczywiście krótki ale skoro taki miał być... :).
UsuńTrafiłam na Twój blog przypadkowo, jednak Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Jest takie ... inne. Tajemnicze. Świetnie napisanie przede wszystkim. Bogate w opisy... Brawo. :) Chętnie dołączam do obserwatorów. zapraszam także do siebie na zyjaca-dla-atona.blogspot.com - mam nadzieję, że zostawisz opinię. :) Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Tak Tylko się pytam jak wgrałaś ten szablon na swojego bloga bo ja jakoś nie mogę go wgrać i na necie też nie moge znaleźć wytłumaczenia, a i blog fajny ;) wytłumacz jak chcesz
OdpowiedzUsuńChcesz dokładnie TEN szablon?
UsuńBo jeżeli tak, to chciałabym Cię prosić o zapoznanie się z regulaminem widniejącym na Christelowej Graficiarni.
Rozdział faktycznie krótki. Przeczytałam go i pytam siebie ,,to już koniec''? Szkoda, bo zaciekawił mnie wątek tego chłopaka-drzewa. Bardzo ładny, narnijski motyw. Czuję, że ta dwója odnajdzie ze sobą wspólny język, a może nawet kroi się coś więcej? Ogólnie Mike sprawia miłe wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dodawanie notek to dam Ci radę - z tego, co zauważyłam, blogerzy dodają rozdziały w odstępach tygodniowych, dwutygodniowych albo jeszcze i więcej. Myślę więc, że nie powinnaś się obwinać za to, że od ostatniego wpisu minęło ,,aż'' 6 dni. Moim zdaniem rozdziały wrzucasz zbyt szybko. Na szczęście nie przeszkadza mi to, bo są krótkie. A może spróbuj dodać coś dłuższego? Połącz dwie notki, bo jeśli mają taką długość jak ta dzisiejsza, to byłoby to nawet pożądane. Podsumowując, zwiększ odstępy czasowe, a w zamian za to powiększ zawartość tekstu w notce ;)
A co do nauki to wydaje mi się, że dla każdego przyszedł teraz taki okres, kiedy trzeba wziąć się za poprawianie ocen - także spoko, rozumiemy to ;)
Pozdrawiam.
Świetny szablon i rozdział-ale to już wiesz. :)
OdpowiedzUsuńChciałbym zaprosić Cię na mojego bloga opartego trochę na "Igrzyskach Śmierci" http://oczami-scarlett.blogspot.com/
Witaj.
OdpowiedzUsuńTwoja ocena na blogu Krytycznosc.blogspot.com zostanie opublikowana 2 maja.
Pozdrawiam, Venice ♥
Hej.
OdpowiedzUsuńNie widzę nigdzie linku do spamownika, więc piszę tutaj: chciałaś, żebym poinformowała Cię o pojawieniu się pierwszego rozdziału na moim blogu, więc zapraszam na: brudna-krew.blogspot.com
Mam dziwne wrażenie, że Mike zaprowadzi Emilię prosto do Tabiasza. Nie powinna się zgadzać na towarzystwo kogokolwiek. Już przecież nie raz wpakowała się w kłopoty.
OdpowiedzUsuńPrzyłączę się do zachwycania szablonami Shy. Racja, są boskie! :)
Wow, this article is pleasant, my younger sister is analyzing such things, thus I am going to inform her.
OdpowiedzUsuńReview my web blog рейсы из ташкента в алмату
Hej! :) Jesteś może zainteresowana/y wzięciem udziału w konkursie na najciekawsze krótkie opowiadanie o pewnej młodej dziewczynie? (szczegóły podamy wtedy, gdy konkurs się zacznie) Jeśli tak to prosimy o kontakt mailowy amydiamond1992kontakt@gmail.com (chcemy najpierw zebrać chętnych, a potem pisać ogłoszenie). W zgłoszeniu podajcie adres bloga, a jeśli nie macie bloga, to konto np. na facebooku, twitterze, czy innej stronce na jaką często wchodzicie.
OdpowiedzUsuńZapraszamy serdecznie!! Joanna i Izabela :)
Cześć :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga, szukając dla siebie katalogu opowiadań :P
Bardzo mi się podoba. Uwielbiam Narnię i sama piszę o niej fanfiction. Twój blog mnie zachwycił. Masz całkiem inny pomysł na historię i nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów.
Z racji tego zostałaś nominowana do Liebster Blog Award I Versatile Blog Award. Szczegóły tutaj:
http://magiczna-narnia.blogspot.com/2013/05/liebster-blog-award-i-versatile-blogger.html
Pozdrawiam, Katrin ;*