sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział czwarty


Tylko pamiętaj, jak cię uczyła tego Zuzanna.


                   Zasiadłam niechętnie przy stole. Wiecie, jak się siedzi pomiędzy księciem, któremu chętnie by się przywaliło w twarz, a jego ojcem, trudno jest się zmusić do usiedzenia w spokoju na krześle. Jednak udało mi się nie okazywać tego, jak bardzo ich wszystkich nienawidzę. Nagle do głowy wpadł mi pomysł. Mam szansę jedną na milion, lecz lepsze to niż nic.
                 – Tabiaszu – zwróciłam się do niego słodkim tonem. Tylko pamiętaj, jak cię uczyła tego Zuzanna. – Czy jest tutaj biblioteka?
Kalormeńczyk niepewnie skinął głową, rzucając najpierw długie i uporczywe spojrzenie Tisrokowi.
                – Czemu pytasz, księżniczko?
                – Chętnie bym coś poczytała... – uśmiechnęłam się niewinnie, błądząc wzrokiem po ścianach. Była to ta sama sala balowa. Tabiasz spojrzał na mnie podejrzliwie, ale wstał i zaprowadził mnie do czytelni. Wielkie pomieszczenie o szkarłatnych ścianach i dużych oknach, pełne starych, zakurzonych ksiąg - dokładnie tak, jak sobie je wyobrażałam. Książę zostawił mnie samą! Na ten widok miałam ochotę skakać i piszczeć z radości, czego oczywiście nie zrobiłam. Przeszukałam w godnym podziwu tempie półki i wreszcie znalazłam ją. Była oprawiona w kremową, poszarpaną miejscami skórę, a na okładce zapisano kaligrafią tytuł – ,,Historie pałacu Tisroka". Tu musiała być gdzieś wzmianka o budowaniu tajemnych przejść. Musiała!
Gdy po piętnastu minutach poszukiwań nic nie znalazłam, zamknęłam z trzaskiem książkę i już chciałam odłożyć ją na miejsce, gdy nagle ze środka wypadła nadpalona kartka. Schyliłam się, by ją podnieść i przyjrzałam się jej uważnie. Litery i rysunki były zamazane, a ogień strawił większą część znaleziska. Lecz w końcu zobaczyłam.
Plan podziemnych przejść.


Narnia


              – Wszystko już gotowe, Piotrze – powiadomił Króla Edmund, przecierając ostrze miecza, brudne od krwi, gdyż musiał zabić jednego wilka. Niemego, oczywiście. 
              – W takim razie wyruszamy do Kalormenu. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli przelać krwi mieszkańców cesarstwa. 


Kalormen


                Miałam uciec w nocy jedną z dróg. Oczywiście, najpierw sprawdziłam, które są zapomniane, a które pilnie strzeżone. Czas dłużył mi się w nieskończoność, ale wreszcie nastał zmierzch. Zdjęłam suknię i założyłam to, co znalazłam w szafie. Na szczęście były tam myśliwskie buty, zdecydowanie na mnie za duże, jakieś spodnie i biała, cienka bluzka na ramiączka. Z tego, co wiem, żeby dostać się do Archenlandii trzeba przeprawić się przez pustynię. Związałam włosy w kok. Gdybym jeszcze miała moją broń.. Przygryzłam wargę. Trzeba ją znaleźć.
               Po cichu wymknęłam się z komnaty i z szybko bijącym sercem zaglądałam przez dziurki od kluczy do środka innych pomieszczeń, dzięki czemu uniknęłam wpadki. Wydawało mi się, że się zgubiłam. Niespodziewanie jednak, gdy przytknęłam oko do następnej szpary, nie zobaczyłam nic. Całkiem ciemno. Spróbowałam otworzyć drzwi, jednakże na marne. Do diabła!
Lecz wtedy w mojej głowie narodziła się myśl. Kuchnia. Popędziłam do pustego, białego i niepokojąco cichego pomieszczenia. Wyjęłam nóż z szuflady. To musi na razie wystarczyć. Przebiegałam skulona korytarzami, starając się nie wydać nawet najmniejszego dźwięku. Wreszcie dopadłam dużych, drewnianych, zakurzonych drzwi. Pchnęłam je, jednak wtedy usłyszałam szept tuż przy moim uchu i stalowy uścisk na przegubie.
               – Wybierasz się dokądś, Księżniczko?


***


Dwa słowa: Brak weny. Zaczęłam ją mieć dopiero przy drugim akapicie od dołu, ale i tak wyszło gówno. 
Dziękuję za dwóch obserwujących. :D
Zmieniłam trochę styl pisania – dodałam akapity przed wypowiedziami i na początku wstawiłam literkę "Chopin Script".

6 komentarzy:

  1. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału.
    Widzę, że stosunki pomiędzy Tabiaszem, a Emilią wcale się nie polepszają.
    Sprytna dziewczyna, muszę przyznać - wykorzystała książki, aby pomóc sobie w ucieczce. Nie do końca jednak jej wyszło, jak widzimy po końcówce.
    Edmund i Piotr szykują się do akcji ratunkowej. Oby im się udało ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. ;) Ja też czasem nie komentuję rozdziałów innych ludzi. c: Hm, mam pewien plan co do tego wszystkiego, więc nie możesz być na 100% pewna, że jej się nie udało. :D

      Usuń
  2. Wybacz mi za ten duży poślizg, ale miałam takiego doła! Serio, miałam chęć zamordowania wszystkich w promieniu pięciu mil. xD
    Rozdział ciekawy i wcale nie odczułam, że brak ci weny. Zdecydowanie czekam na ciąg dalszy, bo chciałabym żeby nasza księżniczka trafiła już do Narnii.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. :D No cóż, nic się nie stało. :)
      Aj, do jej dotarcia do Narnii jeszcze trochę. Mam pewien pomysł i chcę go rozwinąć.

      Usuń
  3. Z miłą chęcią zaadoptuję twoje opowiadanie do mojej kolejki.
    Pozdrawiam,
    hei-chi z zrecenzuj-opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie skończyłam czytać Twoje opowiadanie, jest świetne. Bardzo oryginalny pomysł. :3

    OdpowiedzUsuń

GT