wtorek, 19 marca 2013

Rozdział pierwszy


Och, to nie niewolnictwo. Zniewolenie takiej ślicznotki byłoby zbrodnią.
To zwie się "małżeństwo". Przymusowe.



Wzięłam szczotkę w dłoń i rozczesywałam swoje długie, blond włosy. Tumnus przyszedł do mnie z kolacją, za którą szybko podziękowałam i pożegnałam fauna. To nie tak, że go nie lubiłam. Po prostu gdyby został dłużej, mój plan by nie wypalił. A tego chciałam za wszelką cenę uniknąć. 
           Dla niepoznaki przebrałam się już w koszulę nocną, jednak gdy zamknęły się drzwi, szybko zrzuciłam piżamę i ubrałam zbroję mojego ojca. Przetransportowałam ją rano z jego sypialni. Była już na niego za mała, ale mimo to nadal ją trzymał. Włosy zaczesałam w ciasnego koka, który ukryłam pod hełmem. Przez ramię przerzuciłam sobie kołczan ze strzałami, a w prawej ręce trzymałam łuk. Do pochwy przy pasie wsadziłam miecz, który pożyczyłam sobie ze skarbca. Stanęłam na parapecie okna, zgasiłam lampę i skoczyłam w dół. Wylądowałam na prostych nogach, na miękkiej trawie i po cichu ruszyłam do stajni. Znalazłam Noę, już osiodłaną. Do torby wsadziłam błękitną suknię, w którą przebiorę się po zakończeniu bitwy i posłuży mi także za "linę" do okna. Oprócz tego upchałam tam jeszcze butelkę wody.
           – A ja nadal sądzę, że to głupi pomysł, Księżniczko. Król Piotr z wyraźnych powodów zabronił ci udziału z starciach – powiedziała klacz – A woli wielkich władców Narnii ni... – urwała.
           – Nie można się sprzeciwiać, tak, powtarzałaś mi to tysiące razy – dokończyłam za nią. – Tylko chyba zapominasz, że ja też należę do rodziny królewskiej. – uśmiechnęłam się lekko w półmroku. Jedynie przez otwartą bramę stajni sączyło się światło księżyca. – Więc do boju!
           – Ta, do boju, tylko szkoda, że mam na sobie ten cały kamuflaż. Wiesz, że to, co jest na mojej głowie, waży chyba z tonę? – mruknęła klacz, jednak popędziła galopem na plac boju. 
           Ziemia delikatnie drżała, co sygnalizowało, że olbrzymy są coraz bliżej zamku. Ruszyłam wraz z łucznikami na wieżę. Włożyłam strzałę i napięłam cięciwę, gotowa w każdej chwili ją wypuścić. Widziałam głowy olbrzymów, wystające nieco ponad drzewa. Nagle wyszły z lasu i znalazły się przed nami. Jeden, naprawdę duży, silny olbrzym, o małych, świdrujących oczkach i czarnych jak smoła włosach, popędził do wieży. Wystrzeliły strzały, ale jedynie drasnęły jego grubą skórę. Złapał mnie w dwa palce i przerzucił przez ramię, po czym, zanim ktokolwiek zorientował się, że brakuje żołnierza, popędzili całą chmarą przed siebie.
           – Książę będzie zadowolony, o tak. Ładny żołnierz – powiedział ten, który mnie trzymał. Z głowy spadł mi hełm i włosy zaczęły normalnie zwisać.
           – Puść mnie! O jakim ty księciu mówisz? – krzyknęłam.
           – O księciu Kalormenu, Tabiaszu. On cię poślubi, człowieku – odpowiedział. Chciałam wyjąć miecz, ale okazało się, że nie miałam go przy pasie. 
           – Żaden zasmarkany Tabiasz nie zostanie moim mężem!
           – Jeszcze zmienisz zdanie, człowieku. Książę jest bardzo ładny i Kalormen jest bardzo bogaty, o. 
Nie wdawałam się w dalsze dyskusje z tymi tępakami, zastanawiałam się raczej, jak stąd uciec. Słyszałam plusk wody, jednak powstrzymałam się od patrzenia w dół. Tak, ja, córka Wielkiego Króla, boję się wysokości. Bez komentarza. Pomyślałam o klaczy, pozostawionej bez jeźdźca, i o tym, że teraz ojciec na pewno dowie się o mojej próbie uczestniczenia w bitwie. Hm, widać, jestem za ładna do walki. – pomyślałam z sarkazmem.
           Wędrowaliśmy tak całą noc, a ja nawet nie zmrużyłam oka. Spanie na ramieniu olbrzyma nie byłoby zbyt mądrym pomysłem jako, że mogłabym spaść w jakieś dziwne miejsce, a te głupie istoty nic by nie zauważyły. Były jeszcze chyba bardziej tępe od naszych w Narnii. Słońce właśnie wschodziło.
           – Jesteśmy, ludzki żołnierzu – powiedział czarnowłosy, stawiając mnie na moście. Nogi mi zdrętwiały, jednak nie czułam zmęczenia. Już często zarywałam noce, patrząc na różnorodne bitwy i wojny. Jakiś drugi olbrzym, stojący po kolana w wodzie, krzyknął, że mają już dla księcia żonę.
Po moim trupie.
Z pobliskiej restauracji natychmiast wybiegł jakiś młodzieniec i królewskim, dostojnym krokiem wszedł na most. Miał ciemne włosy sięgające połowy jego szyi oraz brązowe oczy. Był szczupły i wydawał się być także silny i wysportowany. Nie powiem, był przystojny. Ale ja i tak nie wyjdę za tą Kalormeńską wywłokę. W życiu! Przez chwilę mierzyłam go chłodnym wzrokiem.
           – Witaj. Zwę się Tabiasz, syn Tisroka (niech żyje wiecznie!), króla Kalormenu. A ty, panienko? – zapytał, a mnie przeszły dreszcze. Jego głos, mocny i męski, aż zbyt męski, wydawał się odrobinę straszny.
           – Na imię mam Księżniczka Emilia, córka Wielkiego Króla Piotra, władcy Narnii – odpowiedziałam oschle. On otworzył szeroko oczy i spojrzał na olbrzymy. Jednak widziałam, że w kącikach jego ust czai się chytry uśmieszek. Jeżeli chce zagrozić Narnii, to zabiję tę świnię na miejscu. Już mi się on nie podoba.
           – Witam pani w Kalormerze! – rzekł. – Zostałaś właśnie oficjalnie moją narzeczoną!
           – Ale ja nie chcę brać ślubu – odparłam. – Tabiaszu, czy masz zamiar mnie zniewolić?
           – Och, to nie niewolnictwo. Zniewolenie takiej ślicznotki byłoby zbrodnią. To zwie się "małżeństwo". Przymusowe.powiedział, a uśmiech rozkwitł na jego twarzy. Gdybym była u siebie, już dawno dostałby za to, co przed chwilą powiedział, w policzek. Ja to mam szczęście.
           – Przymusowe, powiadasz – wycedziłam przez zęby.
           – Lecz wracajmy już do pałacu mego ojca. Spodoba ci się tam, Emilio.
Ta. Spodoba. Na pewno.

***

Nie jestem pewna, czy narracja pierwszoosobowa wam się podoba, więc jeszcze nic nie jest dokładnie ustalone. Jeżeli wolicie, żebym pisała w trzeciej osobie – nie ma sprawy :)

7 komentarzy:

  1. Mnie jest obojętne jakiej narracji użyjesz - ważne, by Tobie było wygodniej. ;) Ja sama próbowałam obu i wydaje mi się, że łatwiejsza jest pierwszoosobowa, ale każdy jest inny. Rób jak chcesz.

    Emilia wydaje się być osóbką o dość charakterystycznym uosobieniu, jest taka twarda, ale możliwe, że to po prostu maska. Jednak jest stanowczo za wcześnie, by to stwierdzić.

    Trochę zdziwił mnie fakt, że nie próbowała uciec,skoro te olbrzymy były takie tępe.

    A Tabiasz? Nie mam wyrobionej opinii na jego temat.

    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Heaven z www.piekielne-wrota.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uciekła, ponieważ wtedy musiałaby zeskoczyć – jej komnata na Ker-Paravelu była dość nisko, a tak, jak wspomniałam w notce, bała się wysokości. Tylko to chciałam wyjaśnić. :D

      Usuń
    2. W takim razie wszystko jasne.
      Dziękuję Ci za nominację, kochana. :3

      Usuń
  2. Cóż. Nominowałaś mnie na innym blogu, więc mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli ja nominuję Prawdziwą Córkę Ewy. ;D A jeśli nie chcesz nominacji, to powiedz.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, jest lepiej. Dodałaś swojemu światu nieco kolorów. Akcja dzieje się wartko. Może trochę zbyt szybko, ale przynajmniej nie mam szansy się nudzić.

    Biedna Emilia, została schwytana i w dodatku musi poślubić obcego ksiącia. Na razie trudno mi coś o nim powiedzieć. Liczę na rozwinięcie relacji pomiędzy nim, a dziewczyną.

    Jeśli chodzi o samą Emilię - jest odważna i twarda, nie wątpię. Dodam jednak szczerze, że nie do końca wzbudziła moją sympatię. Moim zdaniem jest zbyt porywcza i pewna swego. Nie posłuchała ojca i co jej z tego przyszło? Nie możemy mówić raczej o jej zasługach w sprawie walki z olbrzymami, a teraz jej porwanie może przysporzyć kłopoty całej Narnii. Wszystko dlatego, że chciała pobawić się w wojowniczkę. To trochę lekkomyślne z jej strony. Zobaczymy, jak dalej akcja się potoczy. Możliwe, że księżniczka się zmieni. Na razie czuję do niej wątpliwą sympatię.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Emilii, to nie lubię zbytnio, gdy moje postaci są idealne w każdym calu, a zwykle właśnie takie mi wychodzą – teraz chciałam, żeby charakter głównej bohaterki był po prostu.. taki bardziej prawdziwy. Przecież każdy z nas ma jakieś wady, nikt nie jest perfekcyjny. Dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  4. Super! Szybko nadrabiam :))
    Zapraszam do mnie na Karaiby!
    http://jacksparrow-inlove.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

GT